"KSIĘGA PORTALI"
"Nie istnieją granice dla tych, którzy nie boją się ich przekraczać"
Tabit to jeden z najlepszych
studentów Akademii Portali. Kiedy jaką swoją pracę dyplomową dostaje zlecenie
namalowania portalu w dalekiej Uskii, nie jest w stanie przewidzieć, że został
zaplątany w pewne tajemnice, o których nie wie nawet akademia. Nic co się dzieje,
nie jest przypadkowe. Pewnego dnia znika jeden z najwybitniejszych i
najbardziej zwariowanych mistrzów akademii i wraz z jego asystentką Caliandrą,
Tabit wyrusza na jego poszukiwania. Niestety po drodze czekają ich mnóstwo
przygód. Tych dobrych jak i złych.
Jedyne czego nie mogę powiedzieć
o „Akademii Portali” autorstwa Laury Gallego to to, że jest nudna. Akcja rozwija
się w dość średnim tempie, jak na fantastykę przystało (przynajmniej tak mi się wydaje) i z każdą stroną coraz lepiej poznajemy wszystkich bohaterów książki. A
jest ich naprawdę sporo.
Zaczynając od Tabita. Mądry,
porządny i rozważny chłopak. Nie w głowie mu rozrywki czy miłostki. Większość
czasu spędza nad książkami. Najlepszy student akademii. Niestety to nie on
wygrywa konkurs na asystenta mistrza Belbana. Pomimo, że jego praca była
najlepsza asystentem mistrza został nie kto inny jak Cali. Dziewczyna z
którą Tabit od zawsze rywalizował. A co dziwniejsze Caliandra nawet nie
przykłada się do nauki. Kieruje się jedynie intuicją i to jest jej największa
zaleta. Więc kiedy połączy się nauka z uczuciem może powstać naprawdę niezła
mieszanka.
Wspominałam, że bohaterów jest
naprawdę dużo. Bo to prawda. Każdy poznany osobnik odrywa jakąś rolę w całej historii
oraz różni się całkowicie od pozostałych. Bogacz, biedak, rolnik, strażnik,
mistrz. Tak wiele ich dzieli, ale jednocześnie łączy. Chęć poznania prawdy,
która później przemienia się w coś silniejszego. A co najlepsze z łatwością
można poczuć do nich sympatię i to prawdziwą. Tak jakby istnieli naprawdę i
kiedy zakończyłam swoją przygodę z tą książką było mi naprawdę smutno. Czułam
się tak jakbym miała się już nigdy nie zobaczyć z moimi najlepszymi
przyjaciółmi.
Cóż… nie jestem wielką fanką
fantastyki. Zawsze wolałam wybrać jakieś jej odłamy czy zupełnie inny gatunek,
więc kiedy książka trafiła do mnie przez pomyłkę… nie byłam zachwycona. Ale
pomyślałam, „co mi tam, można spróbować”. I nie żałuje. Wręcz przeciwnie. Gdyby
powstały kolejne części na pewno bym je zakupiła oraz ponownie zanurzyła się w
świat portali czy innych wymiarów…
A jeśli chodzi o fabułę to wydaje
mi się dość oryginalna. Nie jestem pewna czy w fantastyce powszechnym motywem
są portale, ale przynajmniej nie grają one pierwsze skrzypce w danej książce.
Tego właśnie potrzebowałam. Oderwać się od codziennych schematów.
Jedyne do czego mogę się
przyczepić to długość rozdziałów. Jak dla mnie były one zbyt rozciągnięte i
można było je bardziej podzielić. Tyle na ten temat.
Język autorki jest bardzo
przystępny oraz lekki, co bardzo ułatwia czytanie i wyobrażenie sobie całego
świata. Bo podróżowanie portalami nie jest łatwe. Tak samo jak ich namalowanie. Nie każdy może to zrobić. Istnieje pewien podział, który z czasem
chyba będzie musiał zaniknąć…
Oczywiście jeśli chodzi o okładkę
to nie oddaje ona całego uroku książki. Jest to tylko minimalny zarys tego, co
możecie spotkać jeśli skusicie znaleźć się w świecie magii, poświęcenia oraz
przyjaźni.
Pamiętaj, nie ufaj nikomu. Każdy
może być Niewidzialnym… nawet Ty.
Za książkę serdecznie dziękuje wydawnictwu DREAMS!