Tytuł: Czarny Książę
Autor: Katarzyna Michalak
Ilość stron: 300
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2014
Moja ocena: 4/6
Kiedy
nadchodzi noc, a ulice Miasta stają się puste, giną młode
kobiety. Z czasem mieszkańcy zaczynają się bać wychodzić z domu,
a inspektor Paul de Bries coraz bardziej zdenerwowany niemożnością
złapania mordercy, zaczyna popełniać błędy. Do tego dochodzi
miłość do pięknej Konstancji Lubowieckiej, sprzedanej wrednej
ciotce za długi ojca. Ciotka po pewnym czasie przegrywa swą
podopieczną w kartach, a zwycięzcą jest nie kto inny, jak
przystojny Czarny Książę, czyli Maksymilian Romanow. Konstancja i
Czarny Książę zaczynają pałać do siebie niesamowitym pożądaniem.
Niestety siostra Czarnego Księcia ma złe przeczucia co do
'niewinnej' Lubowieckiej. Czy okażą się słuszne? Czy może jednak
zazdrość o brata każe dziewczynie kłamać?
Maksymilian
i Paul to dwaj starzy przyjaciele. Niestety pomiędzy nimi staje
piękność i przyjaźń zmienia się w nienawiść, a nawet w chęć
mordu. Czy warto jednak walczyć o Konstancję, która nie jest tak
niewinna jakby się wydawało? Czy z powodu jakiejś kobiety można
zapomnieć o latach przyjaźni? Na horyzoncie pojawia się także
Anastazja i... Swietłana. Kim ona jest? Czy będzie w stanie wygrać
tę gierkę, chociaż jest nic nieznaczącym pionkiem?
„Katarzyna
Michalak, ur. 1996, jest autorką bestsellerowych powieści, takich
jak: 'Rok w Poziomce', 'Sklepik z niespodzianką', 'Nadzieja',
'Mistrz'. Jej książki zyskały szerokie grono czytelników, którzy
cenią wartką akcję, błyskotliwe dialogi i wyrazistych bohaterów.
Na co dzień pisarka mieszka w małym domku nieopodal Warszawy, gdzie
w ciszy i skupieniu może tworzyć kolejne wciągające historie.”
Wydawałoby
się, że mamy tutaj mały trójkącik, ale... nie. Może czworokącik
albo i nawet pięciokąt? Ciężko stwierdzić. Mamy erotyk, mamy
kryminał historyczny (chociaż momentami zastanawiałam się, czy
jest on naprawdę historyczny), ale chyba jednak zabrakło mi...
chemii. To może wydawać się dziwne, wiem, ale nie mam jeszcze
'doświadczenia' w powieściach erotycznych i trochę się
zastanawiam, czy warto go nabierać, bo jeżeli są one podobne do
„Czarnego Księcia” no to... sami sobie dokończcie. Nie wiem, po
prostu nie byłam w stanie czerpać żadnej przyjemności z tej
książki. Niektóre sceny wydawały mi się nawet trochę
obrzydliwe, zwłaszcza te między osobami tej samej płci. No cóż,
każdy ma inny gust, prawda?
Nie
czytuję także kryminałów, więc i na nich nie znam się za
bardzo, ale mogę powiedzieć, że ciężko było się domyślić,
kto był mordercą, a kiedy już prawda wyszła na jaw... szok i
smutek! I niestety właśnie w tym momencie już wiedziałam, że
książka nie będzie należała do jednej z moich ulubionych. Nie
miałam już ochoty czytać dalej, ale musiałam i... dobrze
zrobiłam. Koniec był jak zwykle zaskakujący i bardzo smutny,
normalnie płakałam! Ponadto byłam bardzo, bardzo zła na Panią
Kasię, że musiało się to wszystko tak skończyć. To były moje
słowa, które przerywał w niektórych momentach szloch, mój
szloch: „Och, Pani Kasiu, jak Pani mogła! Tak nie wolno! A ja tak
bardzo pokochałam Paula (bo musicie wiedzieć, że stał się moją
ulubioną postacią), a nawet Maksa! Tak, chociaż był okrutnym
człowiekiem, stawiał rodzinę ponad wszystko. Jest Pani okrutna!”.
Tak, to były moje słowa, podczas momentu kulminacyjnego.
„Czarny
Książę” Katarzyny Michalak to książka z pazurem. Nie zabraknie
w niej prawdziwego kryminału, ani emocjonującego erotyku, który
porwie nie tylko fanki tego gatunku, ale i grzeczne kobiety, które w
podświadomości marzą o chwili pikanterii.
„Musi
tylko trochę poczekać, aż słodka brzoskwinka zostanie zerwana
przez Czarnego Księcia, wyssana do ostatniej kropli dziewiczego
soczku i równie szybko odesłana tam, skąd przyszła.”
****
Za miesiąc będę obchodzić roczek bloga i zastanawiam się czy ten miesiąc nie będzie moim ostatnim w blogosferze. Czemu? Spadła ilość 'zainteresowanych' moimi recenzjami jak i całym blogiem. A jaki jest sens czegoś pisania, skoro prawie nikt tego nie czyta? Dostałam już dzisiaj 'małego' kopa w tej sprawie od pewnej blogerki. Naprawdę płakać mi się chcę jak o tym myślę. Naprawdę nie wiem co mam robić. Staram się, czasami porzucam naukę na rzecz bloga, a niektórzy mają to gdzieś. Nie znaczy to, że oficjalnie kończę z blogiem. Ciężko mi się jest z nim rozstać i właśnie sobie uświadomiłam, że chyba jetem za słaba. Mogę zawsze dodawać chociażby te dwie recenzje w miesiącu dla siebie, nie? Nie zadam Wam pytanie: 'co zrobić, aby blog cieszył się większą popularnością?', bo wiem w czym tkwi problem. Nie zawsze komentuję wasze blogi, a większość/mniejszość kieruje się zasadą 'komentarz za komentarz', a ja nie jestem jedną z tych osób. W tym roku mam egzamin zawodowy i nie mam po prostu na to czasu, a gdy mam trochę czasu wolnego to właśnie czytam książkę bądź spotykam się ze znajomymi. W domu też mam przecież obowiązki... Wiem, że nie piszę na najlepsze recenzję. Nigdy nie będą one tak idealne jak na Waszych blogach, ale naprawdę nie zasługuje nawet na te 10, 15 komentarzy? Naprawdę?
Kiedy pytam się o wygląd bloga, co w nim nie pasuje, niektórzy wgl pomijają moje pytanie. A ja robię to dla was. Chcę, aby wam było milej. To z wami chcę podzielić się moją opinią na temat książek, bo właśnie po to powstał ten blog. Abym miała z kim porozmawiać. Tak, wiem... użalam się teraz nad sobą, ale mam gorszy dzień. Każdemu się taki zdarza, prawda? ;p
Ps. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Nie czytałam tej notki jeszcze raz, ponieważ zapewne zostałaby ona usunięta. :)
Dobranoc.
Katarzyna Michalak jakoś do mnie nie trafia - czytam właśnie jedną z jej książek i już nie mogę się doczekać kiedy ją skończę. Także po kolejne (a zwłaszcza erotyczne do których nigdy mnie nie ciągnęło) raczej na pewno nie sięgnę ;))
OdpowiedzUsuńCo do dopisku - wybór jest twój, ale przecież prowadzisz tego bloga też dla siebie, on ma być dla ciebie przyjemnością, a nie udręką. Przejmowanie się komentarzami jest bez sensu, bo po pierwsze ja na przykład kieruję się zasadą, że gdy nie mam nic ciekawego do napisania to tego nie robię, a poza tym wiele osób (zwłaszcza w godzinach przed i popołudniowych) czyta recenzje na telefonach/smartfonach/tabletach gdzie nie ma możliwości komentowania. I ilość komentarzy naprawdę nie oddaje tego czy recenzja jest dobra czy nie - zobacz kilka popularnych blogów - tam też nie ma ich tysiące.
I mam wrażenie, że bierzesz ten blog za bardzo na serio i gdzieś zgubiłaś to że ma być przyjemny przede wszystkim dla ciebie. Twoi czytelnicy mają też swoje życie i naprawdę nie ma dla nich większego znaczenia jaki kolor będzie miało tło - ono ma się podobać Tobie. A jeśli nikt nie odpowiedział ci na pytanie co mu nie pasuje to znaczy, że wszystko jest w porządku :D
Może zrób sobie krótką przerwę? Przerwy pozwalają spojrzeć na wszystko z dystansem.
Ściskam!
Tak, tak. Trochę przesadziłam. Jakoś nie mam ochotę na przerwę, po prostu miałam gorszy dzień. ;)
UsuńPrzede wszystkim- nie martw się, dziewczyno ! Popularność bloga nie jest najważniejsza w życiu, jak już wspomniała wyżej Karolka :) mój tam też nie jest oblegany, ale nie rwę przez to włosów z głowy :) wiadomo, że każdy ma obowiązki i nie zawsze są chęci do jakiegokolwiek komentowania :) także nos do góry !
OdpowiedzUsuńCo do książki- nie znam nic jeszcze od pani Michalak, dużo jednak słyszałam o jej książkach i chciałabym wreszcie odnaleźć jakąś w odmętach biblioteki :)
Mi nie chodzi o popularność bloga, lecz o posiadaniu wiedzy, że ktoś czyta te moje wypociny. :) Ale dziękuję bardzo. ;)
UsuńTa książka Katarzyny Michalak też tak średnio mi się podobała.
OdpowiedzUsuńOdnośnie komentarzy to ja nie uznaję zasady komentarz za komentarz, gdyż moim zdaniem jest to bez sensu. mam swoją listę czytelniczą i z niej korzystam. Pod niektórymi notkami mam naprawdę sporo komentarzy, pod niektórymi mało, ale jakoś szczególnie się tym nie przejmuję.
Wiadomo, że chciałabym, aby ktoś też komentował to, co napiszę, jednak nic na siłę.
Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję odnośnie dalszego rozwoju bloga:)
Na razie zostaję, także można 3mać za mnie kciuki. ;p
UsuńKsiążkę czytałam i wspominam ją bardzo miło, chociaż tej ,,chemii'' faktycznie nieco było mało. W każdym razie nie na tyle, ile bym sobie życzyła.
OdpowiedzUsuńNie rezygnuj z prowadzenia bloga. Nie wolno się poddawać. Czasami są gorsze dni, czasami lepsze, tak, jak w życiu. Najważniejsze jednak jest to, abyś Ty czuła się spełniona w swojej pasji.
Dziękuję. :)
UsuńPs. Czuję się spełniona, ale czasami tym wszystkim zmęczona już...
Nie lubię erotyków, dlatego muszę podziękować za tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńA co do bloga - naprawdę chcesz się poddać i zostawić wszystko, co tak długo budowałaś? To nie ma sensu. Powiem Ci z doświadczenia - ja kiedyś miałam bloga, który dobrze sobie radził, później nadszedł czas kryzysu, a potem wzrostu; koniec końców zamknęłam i zostawiłam blogosferę. Bardzo tego żałowałam. Nie popełnij tego samego błędu, co ja. Czasami są lepsze momenty, czasami gorsze, ale chodzi o to, aby się nie poddawać. Rób to co kochasz, po prostu.
Kocham to, to jedyna rzecz tak naprawdę której się trzymam, bo jestem osobą, która się za coś bierze i później to rzuca. Naprawdę dziwię się, że wytrzymałam rok i... mam nadzieję, że do kolejnego też dotrwam. :)
UsuńBędę musiała kiedyś spróbować tą książkę :)
OdpowiedzUsuńA co do twojego melancholijnego komentarza na końcu... To nie ma co się dołować małą ilością komentarzy! Moją pierwszą myślą, kiedy zakładałam bloga, było: robię to tylko dla siebie, nie z obowiązku, ale tylko po to aby mieć dobrą zabawę :) I tak prowadziłam bloga od 2012 i bodajże przez rok nie miałam w ogóle komentarzy! Później zaczęły mnie obserwować pewne wyjątkowe osoby(każda jest wyjątkowa jeśli chce czytać moją pisaninę :D) i tak od 2012 mam już 44 obserwatorów! To jak dla mnie spory sukces :) Bo trzeba się cieszyć, że choc jedna osoba czyta co piszesz. Zatem! Stop melancholii teraz! I zmobilizuj się do czerpania szczęścia z drobnych rzeczy i pamiętaj: prowadzenie bloga traktuj jako zabawę a nie obowiązek ^^
Hahaha, dzięki kochana. Nigdy prowadzenia bloga nie traktowałam jako obowiązek, ale czasami jest miło kiedy wiesz, że ktoś czyta to co piszesz. :)
UsuńPani Michalak mnie niestety nie przekonuje. Czytałam jej Nadzieję (a raczej ją zmęczyłam) tak bardzo promowaną a okazała się wielkim niewypałem w moim odczuciu i podziękuję za dalsze przygody spod jej pióra.
OdpowiedzUsuńA bloga pisz! Pisz i nie przejmuj się, ważne żeby Tobie dawało to radość.
Powodzenia!
Naprawdę Ci się "Nadzieja" nie podobała? To moja ulubiona książka z jej wszystkich dzieł! Ale każdy ma przecież inny gust. :)
UsuńKsiążkę pani Kasi chętnie przeczytam, chociażby żeby wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o dopisek, to się nie przejmuj. Pisz, kiedy masz na to czas i ochotę. Sama też mam ciągły problem z czasem i nie zaglądam na wszystkie blogi, na które bym chciała. Często się zastanawiam, jak innym się to udaje... Głowa do góry i proszę Cię, żebyś się nie poddawała:)
Dziękuję, spróbuję się nie poddać. :)
Usuń