sobota, 30 listopada 2013

Premiery listopadowe! (i kilka informacji)

Tytuł: Ogród Kamili
Autor: Katarzyna Michalak
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Data premiery: 07-11-2013
Opis: Kamila marzy o prawdziwej miłości, własnym domu i różanym ogrodzie.
Jednak los nie jest dla niej łaskawy. Ukochany mężczyzna niespodziewanie znika, zostawiając za sobą pustkę, ból i tajemnicę, zamiast domu jest małe mieszkanko, a ogród kwitnie tylko w wyobraźni. Przed pogrążeniem się w rozpaczy ratuje Kamilę ukochana ciocia i wiara w to, że marzenia się spełniają.
Kamila, bliska utraty nadziei, że kiedyś i dla niej zaświeci słońce, otrzymuje niespodziewany dar od losu. Przedwojenna willa z uliczki Leśnych Dzwonków jest miejscem, o jakim marzyła. Zupełnie jakby ktoś czytał jej w myślach… 



Tytuł: Druga szansa
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Uroboros
Data premiery: 06-11-2013
Opis: Młoda dziewczyna budzi się w pokoju, którego nie zna – co gorsza, nie poznaje własnego odbicia w lustrze i nie może przypomnieć sobie swojego imienia. Z czasem okazuje się, że nazywa się Julia Stefaniak, a w pożarze zginęła cała jej rodzina – jedynie Julii udało się przeżyć, choć na skutek odniesionych obrażeń straciła pamięć. I choć nazwa ośrodka powinna dodawać dziewczynie otuchy, Julia nie potrafi pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Jedna z pacjentek nieustannie przepowiada jej śmierć, w pokoju Julii pojawia się tajemnicza dziewczyna, a tuż przed zaśnięciem słyszy szepty. Co zrobić w sytuacji, w której nie możesz zaufać nawet sobie?

 Tytuł: Czas żniw
Tytuł oryginału: The Bone Season
Autor:
Ilość stron: 520
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data premiery: 06-11-2013
Opis: Sajon.
Nie ma bezpieczniejszego miejsca.
„Może nie wiesz, ale Żniwa nazywane są też dobrymi zbiorami. Wciąż mówią tak na ulicach: Dobre Żniwa, Zbiory Obfitości. Rozumieją to jako odbieranie nagrody, podstawowy warunek ich negocjacji z Sajonem. Ludzie oczywiście postrzegają je inaczej. Dla nich są symbolem nieszczęścia. Oznaczają głód. Śmierć. Dlatego nazywają nas kosiarzami. Ponieważ pomagamy prowadzić ludzi na śmierć”.
Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.
Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.


Tytuł: Toksyna 
Tytuł oryginału: Toxic 
Autor:  
Ilość stron: 416 
Wydawnictwo: Dreams 
Data premiery: 04-11-2013 
Opis: Druga część bestsellerowego „Dotyku” Jus Accardo.
Szóstka ocaliła życie Kale’a, lecz nie obyło się bez konsekwencji. Wymiana. Coś za coś. Życie za życie. Dez nigdy nie przypuszczałaby, że utraci osobę, której oddałaby wszystko. Jakby tego było mało, jej odporność na śmiertelny dotyk Kale’a słabnie.
Kiedy Dez i Kale wyszli cało z Sumrun, ojciec dziewczyny stracił nie tylko najpotężniejszą broń, ale i ważny element projektu Supremacji. Zmuszony przez Denazen do odwrócenia sytuacji, doprowadza do zatrucia córki i pozostawia jej wybór: albo umrze, albo odda się w ręce Denazen w zamian za antidotum. Dez nie chce skończyć w kostnicy, ale też nie może stracić ukochanego. Próbuje znaleźć rozwiązanie i utrzymać w tajemnicy fakt działania trucizny. Jednak kiedy zostaje zaatakowana przez organizację ojca, dochodzi do wniosku, że w kręgu znajomych czai się zdrajca.
Poświęcenie, niedotrzymane sekrety i tajemnice. Dez będzie musiała postawić wszystko na jedną kartę, jeżeli chce znaleźć winowajcę – zanim skończą za kratami Denazen albo, co gorsza, zapłacą życiem...



Tytuł: Nieskończoność
Tytuł oryginału: Infinitissimo
Autor:
Ilość stron: 456
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data premiery: 06-11-2013
Opis: Jest rok 2264. Mroczna Zima już minęła. Średnia długość życia to sto pięćdziesiąt lat. Większość prac wykonują roboty. Ludzie posługują się mózgołączem, które pozwala im na zapisywanie wspomnień w globalnej bazie danych. Zaimek osobowy „ja” wyszedł z użycia. W tym stechnokratyzowanym społeczeństwie miłość jest czymś niepożądanym. Finn Nordstrom, dwudziestosześcioletni historyk i tłumacz martwego języka niemieckiego zostaje poproszony o zbadanie tajemniczego znaleziska – dziennika dziewczyny z XXI wieku. Tymczasem w innej czasoprzestrzeni Eliana odwiedza ulubioną berlińską księgarnię. Spotka w niej przystojnego mężczyznę, który nie wie… do czego służy guma do żucia. Co połączy tych dwoje? Niezwykła opowieść o uczuciu rodzącym się wbrew rozumowi.

<źródło: lubimyczytac.pl>

Jak niektórzy z was zauważyli zmieniłam nick: Tym razem na swoje prawdziwe imię i nazwisko i raczej zostanie tak na dłużej. Sądzę, że tak będzie po prostu lepiej. 
Tutaj jeszcze tego nie pisałam, ale zostałam oficjalnym recenzentem wydawnictwa Dreams. Jak na razie czekam na dalsze informacje. Trzymajcie kciuki. 
W czwartek i piątek miałam próbne egzaminy i mam nadzieję, że nie poszły mi tak źle. Pochwalę się jedynie, że z części ustnej miałam 100%. (Szczerze? Ta część była najłatwiejsza, ponieważ przerabialiśmy ją tysiąc razy i naprawdę jakiś głupek, by tego nie umiał. Mianowicie mieliśmy tylko wcielić się w rolę recepcjonistki i zameldować Pana X w hotelu. Jest to tzw. procedura check in. Stres był duży, ale dałam radę. :P)
Za niedługo recenzja, więc się nie martwcie i trzymajcie cieplutko. :))

 

czwartek, 21 listopada 2013

"Papierowe miasta" John Green

Tytuł: Papierowe miasta
Tytuł oryginału: Paper Towns
Autor: John Green
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2013
Moja ocena: 5/6


Pójdziesz do papierowych miast i nigdy już nie powrócisz.”


Quentin od dawna jest zakochany w swojej sąsiadce Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie się przyjaźnili, ale pewnego dnia wszystko się skończyło. Teraz chodzą do tego samego liceum, a Quentin po cichu do niej wzdycha. Pewnego dnia Margo niespodziewanie odwiedza Q i proponuje mu niezapomnianą noc. Q ma pomóc Margo zemścić się na jej chłopaku i przyjaciołach. Chłopak z początku był trochę sceptycznie do tego nastawiony, ale z każdą coraz to nowszą przygodą był bardziej przekonany, że dobrze postąpił, idąc z nią. Niestety następnego dnia Margo znika, ale to nic nowego. Dziewczyna co jakiś czas uciekała z domu i zostawiała wskazówki dla rodziców. Dlatego nikt tym się jakoś nie przejął. Jednak Margo nie ma coraz dłużej i Quentin zaczyna się martwić. Wraz ze swoimi przyjaciółmi odkrywa, że Margo tym razem zostawiła wskazówkę dla niego. Co ona jednak ma znaczyć? I dlaczego została przeznaczona właśnie jemu?
Z każdą kolejną wskazówką Q przekonuje się, że jego wyobrażenia o Margo nie były prawdziwe. Nie wie, kim ona tak naprawdę jest i do czego jest w stanie się posunąć.


Nagle do głowy przyszła mi okropna myśl, tego rodzaju myśl, której nie da się cofnąć, kiedy już się wymknie na powierzchnię świadomości: wydawało mi się, że to nie jest miejsce, do którego przyjeżdża się, żeby żyć. To miejsce, do którego przyjeżdża się, żeby umrzeć.”


Margo i Quentin jako dzieci zobaczyli coś strasznego. Byli świadkami śmierci pewnego mężczyzny. Jako pierwsi odkryli jego ciało w parku, i od tamtego czasu Q nie mógł przestać o tym myśleć. Nawet kiedy przyjaźń pomiędzy nimi się rozpadła. Już wtedy wiedział, że z Margo jest coś nie tak. Wiedział, że ona się nie bała. Była po prostu... ciekawa okoliczności śmierci nieznajomego i postanowiła to odkryć. Z wiekiem jej pomysły stawały się coraz lepsze i dzięki temu zyskała dużą popularność w szkole, a Quentin był jednym z tych chłopaków, którego imienia nawet się nie zna. Jemu jednak to nie przeszkadzało. Miał oddanych przyjaciół: Radara i Bena. To mu wystarczyło. Wszystko toczyłoby się po staremu, gdyby nie tamta noc...


John Green już w „Gwiazd naszych wina” udowodnił nam, że jest świetnym pisarzem. Czy tym razem mnie nie zawiódł?

Pomysł na fabułę był po prostu genialny! Każdy szczegół wykorzystany i dopracowany. Nie ma tu żadnych niejasności, a na dodatek książka jest nieprzewidywalna, co w tych czasach zdarza się bardzo rzadko. Powieść potrafi wciągnąć, rozśmieszyć, ale i skłonić czytelników do myślenia. Nie ma w niej miejsca na żadne błędy. Wszystko było poukładane i naprawdę nie mam tutaj czego się „czepiać”, a i ciężko wymienić mi wszystkie zalety tej książki. Niektóre sceny były tak bardzo obrzydliwe, że aż zabawne, ale dzięki temu autor pokazał nam, jak chłopcy w wieku osiemnastu lat naprawdę się zachowują i czego pragną. Każdy bohater był na swój sposób charakterystyczny, nie było w nich żadnego podobieństwa. Zapewne zastanawiacie się, skoro książka jest taka dobra, dlaczego nie dałam maksymalnej ilości punktów? Po prostu czekam aż John Green zachwyci mnie jeszcze bardziej.


Odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni.”


Język jest oczywiście typowy dla Johna Green, trochę filozoficzny, trochę zabawny. Oczywiście powiem kilka słów na temat okładki. Osobiście nie cierpię różu, ale... no jest ona po prostu piękna i chylę czoła grafikowi. :)

„Papierowe miasta” to dowód na to, że książkę można napisać „o czymś”. John Green udowodnił, że na dodatek może być ona inteligenta i potrafi wnieść coś do naszego szarego życia.


Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."



czwartek, 7 listopada 2013

"Ostatnia spowiedź. Tom I" - Nina Reichter

Tytuł: Ostatnia Spowiedź. Tom I
Autor: Nina Reichter
Ilość stron: 380
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2012
Moja ocena: 5/6


Bo nigdy nie pozwolę patrzeć wam na mój upadek.”


Dwójka nieznajomych, tak różnych sobie osób, spotyka się przez przypadek na lotnisku. Każda sekunda, minuta, godzina przybliża ich coraz bardziej. Nie znają się, a jednak coś ich połączyło. Niewidzialna nić samotności. Jego kochają tysiące fanek, a jej nikt. On ma szerokie możliwości, a ona nie ma wyboru. Życie potrafi być nieprzewidywalne i postanowiło połączyć tę dwójkę pewnym uczuciem. Czy przetrwa ono jednak wszystkie nieszczęścia i czy Bradin wyjawi swoją tajemnicę?
Jedno spotkanie zmieniło całe życie Bradina i Ally. Później pojawiły się smsy, nocne rozmowy przez telefon i obietnica, że nigdy się nie spotkają. Nie potrafili jej dotrzymać. Obietnice między nimi nigdy nie były i nie będą dotrzymywane, bo w ich życiu zwycięża serce, nie rozum.


Jesteś moim pragnieniem... moją nadzieją... i moją niepewnością. Dajesz mi wszystko i wszystko możesz mi odebrać.”


Bradin to wokalista jednego z najsławniejszych zespołów na świecie. Od dziecka wraz z bratem marzyli o karierze muzycznej, a kiedy nadeszła byli jeszcze za młodzi, by wiedzieć, jaki jest świat show-biznesu. Teraz muszą ciężko za to płacić. Szczególnie Bradin. Czuje, że czegoś mu w życiu brakuje oraz że jego pasja słabnie. I wtedy spotyka Ally. Promień słońca wśród czarnych myśli. Ona daje mu nadzieję i siłę.

Al to inteligenta dziewczyna zamknięta w klatce. Przeszła już wiele i sądzi, że nic dobrego już nie może jej spotkać. Adam, jej pierwsza miłość, oszukał ją i od tej pory postanowiła być ostrożna. Z tego też względu jest z Christopherem. Nic do niego nie czuje, więc nie może jej zranić. To nie jest jednak jedyny powód. Jako córka średniozamożnej rodziny musi trzymać poziom, a dobrą partią według matki Ally jest Chris. To matka opłaca jej studia i mieszkanie, dlatego też nie ma wyboru. Wybór matki, jest jej wyborem. Wracając z wakacji utknęła kilka godzin na lotnisku w Ostrawie. Tam spotyka mężczyznę o bardzo kobiecej twarzy i hipnotyzujących oczach. Ally jednak próbuje trzymać się zasad. Czy nie z marnym skutkiem?


Dajesz mi siłę, by się nie poddać – myślał on.
Odbierasz mi wiarę... wiarę w to, że cokolwiek jest wartością – zrozumiała ona.”


Zacznę od tego, że Nina Reichter to Polka. Tak, Polka, a nie żadna Niemka, jak myślałam na początku. Najlepsze jest to, że nie wychwyciłam tego ze stylu pisania, lecz przeczytałam w Internecie. Zazwyczaj nietrudno rozpoznać polskiego autora, ponieważ mają oni charakterystyczny sposób narracji, ale tym razem... Okej, przejdźmy dalej.

Recenzje książki (chociaż pozytywne) nie zainteresowały mnie na tyle, by po nią sięgnąć. Co było tego przyczyną? Gdzieś usłyszałam (nie wiem, czy to prawda, ponieważ nie mogę znaleźć źródła), że jest to fan fiction Tokio Hotel. Na fan fiction jeszcze bym się skusiła, ale Tokio Hotel? Naprawdę? Ich sława już chyba przeminęła. Najlepsze jest, że po przeczytaniu książki, poszukałam trochę na ich temat w Internecie i kilka podobieństw widzę. Do rzeczy. Po prostu się na nią skusiłam. Na dodatek to chyba nie był błąd. Książka ma wady, i to wiele, ale wciąga niesamowicie. Autorka potrafi wzbudzić w czytelniku tyle różnych emocji, że momentami czułam, jakbym to ja doświadczała ich na własnej skórze. To było coś niesamowitego. Właśnie czegoś takiego mi brakowało ostatnio w książkach. Do tego to zaskakujące zakończenie. Zapewne nie wiecie, o co mi chodzi, co? Ale ciężko wytłumaczyć to bez spojlerów. ;p Wiem, że Pani Nina chciała przekazać czytelnikom pewne wartości; żeby się nie poddawać i zawsze stawiać swoje uczucia na pierwszym miejscu oraz... nie ufaj nikomu. Nawet przyjaciel może zdradzić. Niestety coś poszło nie tak...


- Boję się z nim spotkać, Lille – wyznała jakby przestraszona.
- (…) Dlaczego? 
- (…) Bo boję się rzeczy, których chcę, Lille. Tym razem boję się siebie.”


Po pierwsze fabuła jest zbyt naciągana. Momentami czułam, jakbym czytała powieść scince – fiction, a nie lekturę dla młodzieży. W prawdziwym życiu takie rzeczy się nie zdarzają i ludzie nie popełniają aż tak głupich rzeczy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Poza tym Ally naprawdę wolała być po „pantoflem” matki, niż być szczęśliwą? Była aż tak słaba, żeby nie móc jej się przeciwstawić? Sama sobie komplikowała życie. Na dodatek była bardzo niezdecydowana. Raz postanowiła, że będzie walczyć o Bradina, a chwilkę później, że to się nie uda i wymyślała coraz to głupsze powody dlaczego. Zaś Bradin, z początku tajemniczy, stał się potulnym, latającym za suką pieskiem. Ja wiem: miłość, ale była malutka przesada. Rozumiem te wszystkie romantyczne gesty, ale skoro naprawdę ją kochał, to dlaczego uwierzył plotce? Plotce o tym, że... a, nie powiem wam. Sami przeczytacie, o jaką mi chodzi. ;p Momentami można było się pośmiać, lecz większość z tych rzeczy po prostu nie była śmieszna. Można powiedzieć, że były nawet bezsensu. Niestety pojawiały się także nudniejsze scenki i miałam ochotę czasem powieść odłożyć. Nie mogę także darować autorce tego, że w książce był tylko jeden wątek. Całkowitą uwagę skupiła na Ally i Bradinie, a Christopha, który był dość znaczącą postacią zepchnęła na dalszy plan. A mogło być jeszcze ciekawiej. Te wszystkie minusy nie świadczą jednak o tym, że książka jest zła. Zdecydowanie nie. Polecam ją w szczególności romantykom. To będzie zdecydowanie coś dla was. Ja momentami aż się rozpływałam i sama zamarzyłam o takim mężczyźnie. Ach, te marzenia...


Nie pokazałeś mi dziś gwiazd, Brade.... tylko wiarę.”


Wypadałoby jeszcze napisać coś na temat okładki, lecz ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jej temat. Oczywiście można się domyślić kto, gdzie i jak jest na niej ukazany, ale jeden szczegół mi w niej nie pasuje. Mianowicie chodzi mi o gitarę. Według mnie w ogóle nie pasuje do okładki, jak i do samej książki. Po prostu jest taka... dziwna, nie sądzicie? Nie wiem, czy ona miała zahipnotyzować potencjalnego nabywcę, czy o co tam chodziło grafikowi. ;p

Podsumowując, książka jest warta przeczytania, ale obawiam się, że osobom, które nie lubią takich „harlequinów”, czyli: kochają się oboje, ale coś sprawia, że nie mogą być razem (mała tandeta [przepraszam za wyrażenie]) może się nie spodobać. I to bardzo. Dlatego nie polecam tej książki wszystkim czytelnikom. Ja, tak czy siak, na pewno przeczytam drugi tom.


W takim razie jestem blisko, jestem tuż przy tobie. Przyciągam cię do siebie mocno, obejmuję w talii, a ty układasz głowę na moim ramieniu. Jestem tutaj. Jestem zaraz obok. Delikatnie odgarniam kosmyki włosów z twojej twarzy i uśmiecham się, a ty patrzysz mi w oczy i powoli zamykasz zmęczone powieki. Przestajesz płakać... właśnie przestajesz płakać.
Jej serce rozpadło się na drobne kawałeczki.”


A to jest piękna piosenka, przy której czytałam tę książkę. Według mnie pasuje jak ulał. :) 


poniedziałek, 4 listopada 2013

"Mroki" - Katarzyna Szewioła-Nagel

Tytuł: Mroki
Autor: Katarzyna Szewioła - Nagel
Ilość stron: 233
Wydawnictwo: Gremlinz
Rok wydania: 2012
Moja ocena: 3/6


Niewiedza czasem ratuje ludziom skórę.” 
 

Tajemniczy skrytobójca Leto któregoś dnia trafia do małej wsi. Zatrzymuje się u przemiłego Ulfrika i jego żony Meran. Spotyka tam także Norę, jedyną kobietę wojowniczkę, która nie boi się niczego. W zamian za gościnę musi pomóc mieszkańcom pokonać watahę wilków i, jak się ukazuje, nawet dzikich Magów...

Leto to silny, a na dodatek bardzo przystojny elf. Wszystkie dziewki z wioski za nim szaleją, a w szczególności pewna dziewczyna Anna. Nora jest inna. Tylko przy niej Leto może być naprawdę sobą i pokazać wszystkie swoje uczucia. Traktuje ją prawie jak siostrę...
Polubiłam Leto za jego chęci w niesieniu pomocy chociaż był zabójcą. Bał się uczuć, które zagościły w nim po osadzeniu się wiosce, lecz z czasem przyzwyczajał się do nich, a nawet zaczął się z nimi godzić. 
 

Tak nazwali wieśniacy ten czas "mroki". Strach przed kolejnym dniem czy nocą sprawia, że kryją się jak szczury w swych izbach, błagając o spokojny sen.” 
 

Do wioski nadchodzą dzicy Magowie i Leto zastanawia się, jak może pomóc swoim przyjaciołom. Postanawia na pewien czas się tu osiedlić i „wybadać” sprawę. Okazuje się, że mieszkańcy nie są tacy głupi, jakby się wydawało i pozawierali pakty z Magami, a teraz oni chcą odebrać swój dług. W jakiej postaci? Przeczytajcie, a sami się dowiecie.

„Mroki” to debiut Katarzyny Szewioły-Nagiel i niestety to jeszcze widać. Były potknięcia, ale na tyle małe, że mogę przymknąć na nie oko. Fabuła książki jest na tyle dobra, aby zainteresować czytelnika. Sama rzadko czytam fantastykę, wolę jej podgatunki, jednak początek książki mnie zaciekawił. Później było coraz lepiej, lecz końcówka trochę mnie przynudzała i chciałam powieść jak najszybciej skończyć. Czytałam ją dość długo, ale nie jest to wina książki, lecz moja, za co z góry przepraszam autorkę.

W książce pojawiły się też małe nieścisłości, o których nie będę tu pisać, ponieważ nie chcę robić spojlerów, ale ten, kto czytał, powinien wiedzieć, o co mi chodzi. Brakowało mi także opisów sytuacji. Były one za krótkie bądź tak skomplikowanie, że ciężko było mi się połapać w kulminacyjnych momentach, co się dzieje.

Język autorki był bardzo potoczny, a czasami wręcz nie pasujący do danych czasów. Co naprawdę przeszkadzało, bo trudno było wczuć się w klimat tamtych czasów. Natomiast podziwiam Panią Nagel za to, że podjęła się napisać niełatwą historię. Trzeba poznać język i kulturę przeszłych czasów, żeby stworzyć taką fabułę. I w tej książce było widać solidne starania autorki.

Reasumując, książka jest średnia, ale sądzę, że dalsze części będą o wiele lepsze i na pewno je przeczytam. Historia jest na tyle ciekawa, by wciągnąć czytelnika i nie powiedzieć o niej: „kompletne dno”, a to już jest jakiś plus, prawda? Dlatego też wybór zostawiam wam, moi drodzy. :)


Jak w baśni o krainie mlekiem i miodem płynącej, nikt nie miał trosk poza tymi, którzy od tych trosk byli.”


Za książkę serdecznie dziękuję autorce. :)



Recenzja bierze udział w wyzwaniu:

http://magicznyswiatksiazki.pl/czytam-fantastyke/



niedziela, 3 listopada 2013

"Czarne myśli..."

Ten post będzie nieco inny, ale nie martwcie się. To nic wielkiego. Ostatnio mam czarne myśli i czuję, że niezbyt dobrze idzie mi pisanie recenzji, a jeżeli nie są one dobre to po co mam je publikować? Chciałabym na pewno je poprawić, ale nie mam zielonego pojęcia jak. Czasami pisze bez ładu i składu, i sądzę, że te moje recenzje nie są tak naprawdę recenzjami tylko... esejami? Nie wiem, może się mylę...  I tu pojawia się prośba do Was. Chcę abyście wytknęli mi wszystkie moje błędy! Tak, właśnie! Co mogę poprawić i w jaki sposób. Jeżeli macie ochotę napisać coś "dobrego" też możecie. :P Nawet piszcie o wyglądzie bloga, o czym tylko chcecie, bo naprawdę chciałabym coś zmienić. Chyba, że.. chyba... że nie jest aż tak źle jak mi się wydaje... To jak? Pomożecie? :)

Pamiętacie jak pisałam wam o lekturze? Do tej pory jej nie przeczytałam, a termin przerabiania się zbliża... A tam, poprawi się jakoś. :P Dlatego też zaczęłam czytać książki na które mam ochotę. W końcu! Jutro lub pojutrze recenzja "Mroków", a później "Ostatniej spowiedzi". Może być? Mam nadzieję, że tak. :D A teraz już nie marudzę, zdaję się na was. Do zobaczenia drodzy czytelnicy!